Podobno w celach polepszenia sobie nastroju dobrze się jest wygadać, wypłakać, albo wypisać. Sprawa „in vitro” wydaje mi się tak oczywista, ale z braku lepszych pomysłów „na wypisanie się” postanowiła naskrobać coś na ten najmodniejszy obecnie temat.
Najzabawniejsze jest, jak zwykle, twarde stanowisko Kościoła. Rzecz jasna w razie czego Kościół zmieni swoją opinię, jak w przypadku zakazu sekcji zwłok, palenia czarownic, mordowania niewiernych w ramach akcji nawracania, niszczenia heretyckich książek napisanych przez naukowców, nieprzyznawania się, że w jego szeregach znajdują się pedofile itp. Jak zawsze najważniejsze jest zachowanie władzy, ale póki co będzie straszyć ekskomuniką i gniewem bożym. A przecież cnotliwi kapłani powinni się cieszyć, gdyż grzeszny akt kopulacji zastanie zastąpiony procedurą odartą z seksualnej żądzy.
Czasem sobie myślę, że księża mają tak wygodne życie, iż z nudów wymyślają teorie uprzykrzające innym życie. Mają zapewnioną robotę do końca życia, dach nad głową i opiekę w wieku starszym, mogą się powymądrzać, a wierni ich słuchają z czcią nabożną (choćby pletli głupoty, które z jakąkolwiek logiką nie mają nic wspólnego) i najważniejsza rzecz mają gosposię na etacie, która im posprząta, ugotuje i wypierze. Ponadto co jakiś czas ktoś ich zaprosi na wesele, także i poimprezować mogą. Oczywiście, że mają swoje zajęcia, obowiązki, muszą podporządkować się proboszczowi, biskupowi, co pewnie nie zawsze jest przyjemne, ale stosunkowo w porównaniu do reszty społeczeństwa mają więcej wolnego czasu. Siedzą i podczas nudzenia się wpadają na genialny pomysł, że Bóg jest przeciwnikiem prezerwatyw. Dzięki temu mają zajęcie – mogą pisać różne takie dzieła na ten temat, edukować owce (i barany), a słuchanie spowiedzi z wątkami erotycznymi staje się bardziej interesujące.
Ogólnie w mojej ocenie, grupa mężczyzn pozostawiona sama sobie (w sensie bez wpływu kobiet) z braku zajęcia, z nudów, wymyśla różne głupoty, a potem z uporem wciela je w życie. I nie chodzi mi tylko o księży. Inny przykład to formacje wojskowe. Niektórzy nie mogą się wręcz doczekać „zabawy”, że będą mogli sobie postrzelać, a potem zostać nazwani bohaterami. A że przy okazji giną ludzie (których ktoś musiał urodzić, namęczyć się, by nakarmić i wychować!).
Gwoli ścisłości nie uważam, że mężczyźni (w sensie większość) są z natury źli i tylko czyhają, żeby innym zrobić krzywdę. Podejrzewam raczej, że oni w najlepszej wierze usiłują zmienić świat na lepsze. Tyle że, z historycznego punku widzenia, to ich „lepsze” wcale nie jest „lepsze”, a wręcz przeciwnie.
Mężczyźni powinni zająć się kochaniem kobiet i zajmowaniem się nimi, a decydowanie o „ważnych sprawach” winni traktować wyłącznie jako zajęcie dodatkowe. To by światu zdecydowanie wyszło na lepsze.
Ale wracając do eugeniki w kontekście in vitro.
Gatunek ludzki ewoluuje. Zmienia się. Dobór płciowy polega na wyborze partnera. Kobiecy biust nie powstał w akcie boskiego tworzenia, lecz w wyniku pojedynczych decyzji milionów panów, którzy krągłe pośladki i podniecający rowek między nimi chcieli widzieć także z przodu ciała partnerki. I czy to się komuś podoba, czy nie faktem jest, że wydatne piersi przyciągają męski wzrok (także tych mężczyzn, którzy w ramach tolerancji deklarują, że wielkość jest bez znaczenia). Niektóre biuściaste panie specjalnie ubierają się w za luźne ubranie, gdyż czują się niekomfortowo w sytuacji, gdy idąc ulicą wszyscy się na nie gapią, niedorozwinięci umysłowo zastygają w bezruchu, a pijacy próbują złapać. Efekt ten jest widoczny także w innych sytuacjach. Mężczyzna nauczyciel specjalnie obniży ocenę, a szef nie przyzna należnej podwyżki, żeby udowodnić sobie i otoczeniu jaki to on jest odporny na wzrokowe bodźce.
Oczywiście kobiety również dokonują wyborów. Pewne cechy im się bardziej podobają, a inne mniej.
Chodzi mi o to, że dobór płciowy wyróżnia pewne jednostki kosztem innych. To jest brutalna selekcja. Ludzie modyfikują swój gatunek, dlatego teksty o selekcjonowaniu zarodów są hipokryzją.
Dla uproszczenia przyjmijmy, że mamy jedną pożądaną cechą cechę: przykładowo inteligencję. Jeżeli kobieta będzie na tyle atrakcyjna, że będzie nią zainteresowanych kilku mężczyzn, to wybierze tego najinteligentniejszego. Analogicznie postąpi mężczyzna mogący liczyć na względy wielu kobiet. Tym sposobem geny odpowiadające za inteligencję idą dalej, cecha się wzmacnia w kolejnych pokoleniach. Z tego wynika, że w grupach z niedoborem jednej z płci, najgłupsze osobniki płci przeważającej odpadają z dalszej gry. Ich gorszy materiał genetyczny zostaje wyeliminowany z obiegu. To z pewnością musi być przykre dla ludzi, którzy znaleźli się w takiej sytuacji. To nie ich wina, że są zbyt mało inteligentni. Cóż zrobić? Można im współczuć, ale właściwie tylko tyle.
Selekcja jest czym najnaturalniejszym na świecie. Kto tego nie chce przyjąć do wiadomości jest po prostu obłudny.
Rasy psów. Człowiek dokonywał selekcji osobników do rozrodu. Wystarczy spojrzeć na różnorodność ras psów wywodzących się od jednego gatunku wilka, by zrozumieć jak wielka, przeogromna, potężna jest siła selekcji. Co wcale nie znaczy, że jest zła.
Manipulacja genetyczna jest drogą na skróty. Zamiast czekać latami na wzmocnienie pewnej cechy, efekty otrzymujemy prawie natychmiast. Nie mniej jednak gdybyśmy się uparli to końcowo otrzymalibyśmy to samo.
Jeżeli ludzie będą mieć możliwość dokonania wyboru „jakościowego” swojego dziecka, to to zrobią. Wybiorą najbardziej pożądane cechy. To jest normalna reakcja. Tak się dzieje od tysiącleci. Ewolucja gatunku ludzkiego ulegnie przyśpieszeniu. Tyle.
A rodzice chcą dobra swojego dziecka, czyli przetrwania swoich własnych genów. Czy to źle, że wybiorą zdrowe dziecko?
Aha zapomniałam wspomnieć o doborze naturalnym. Chodzi o to, że przeżywają osobniki najbardziej przystosowane do środowiska. Czyli człowiek musi być na tyle zdrowy i silny, żeby nie dać się zabić i dorosnąć – to podstawa. Potem może się bawić w wybory seksualne (dobór płciowy).
Skoro akceptowane społecznie i dozwolone prawnie są zabiegi chirurgii kosmetycznej, suplementy mające na celu ulepszenie wyglądu, aparaty ortodontyczne i kosmetyki, to analogicznie jeżeli pod względem przewidywanego fenotypu (wizualnie widocznych cech) będzie można selekcjonować zarodki to cóż... trzeba być konsekwentnym. Argument „z poprawianiem Pana Boga” jest niedorzeczny.
Ludzie ciągle się poprawiają. Na przestrzeni pokoleń ludzkość ciągle się zmienia. Selekcja jest powszechnym zjawiskiem. Również jednostki w ciągu swojego życia starają się siebie udoskonalić – uczą się, czytają, dbają o wygląd fizyczny, korzystają ze zdobyczy medycyny.
Dlaczego hierarchowie Kościoła pozwalają się ludziom leczyć i używać kremów przeciwzmarszczkowych? Może jeszcze na to nie wpadli, że takie działania kłócą się z planem Bożym? Że to wbrew naturze! Skoro Bóg zsyła na człowieka chorobę, to znaczy że chce żeby umarł. Czy w ocenie interpretatorów woli Bożej dozwolone jest spożywanie lekarstw? Zgorszenie tym gorsze, że bardzo często substancje czynne zawarte w lekach produkowane są przez organizmy zmienione genetycznie? A kremy? Skoro starzejemy się to może Bogu zależy na zmarszczkach?
Żeby była jasność nie zapieram się, że Bóg nie istnieje. Tyle że jeżeli przyjąć, że jest kimś bardzo mądrym, to raczej nie kierowałby się nonsensami i brakiem logiki prezentowanym przez Jego kapłanów.
Odnośnie marnotrawstwa. Przyroda jest tak rozrzutna, że... hej (aż brak mi słów). Ikra ryb i nasiona drzew. Miliardy, miliardy zmarnowanych istnień. To że akurat my żyjemy, jest niesamowitym fartem. Prawdopodobieństwo naszego powstania wynosi zero (z cyfrą po wielu miejscach po przecinku).
Od dwóch do pięciu mililitrów – taką objętość zawiera przeciętny ejakulat. Jeden mililitr spermy to dwadzieścia milionów (milionów!) plemników. I najczęściej to wszystko idzie na totalne zmarnowanie.
Zarodki powstałe w sposób naturalny również są z nonszalancją marnowane. Siedemdziesiąt pięć procent to naturalne poronienia. Najczęściej kobieta nawet nie wie, że była w ciąży. Na tym polega selekcja. Jeżeli embrion ma jakąś wadę, naturalnie (może jak Bóg chce???) jest usuwany na wczesnym etapie swojego istnienia.
Okrutne? Eugenika! To są fakty.
Taka dygresja przy okazji. Czy moralna jest kastracja, przykładowo kotów? Wielu uważa, że tak, ponieważ dzięki temu nie rodzą się zwierzęta, którymi nikt nie chce się opiekować. A może jednak nie? Czy to jest w porządku odebrać zwierzęciu szansę na życie wieczne jego genów? Przecież teoretycznie jest szansa, że ktoś zajmie się chociaż jednym jego potomkiem, albo ów potomek będzie wiódł życie gdzieś na działkach.
Człowiek kastruje koty. Ewidentnie bawi się w Pana Boga. Dlaczego ta okoliczność nie oburza hierarchów Kościoła? Czyli w rolę Pana Boga można wchodzić w stosunku do zwierząt, a już w stosunku do ludzkich zarodków nie? Rozumiem człowiek jest gatunkiem wybranym.
Chociaż, będę teraz pamiętliwa i złośliwa. Kto jak nie Kościół chciał mieć w swoich chórach czyste, anielskie głosy i dlatego zlecał wycinanie chłopcom jąder?! Wykastrowani śpiewacy byli wielce pożądani. Ale, ale, to pewnie była ingerencja na chwałę Pana.
Na dzień, jak to się zabawnie mówi, dzisiejszy in vitro – rozmnażanie na szkle wydaje mi się wyborem z braku lepszych wyborów.
Rozsądnie dedukując lepiej jest odbyć stosunek. W zawodach uczestniczy średnio siedemdziesiąt milionów plemników (co za konkurencja!) i wygrywa z pewnością jeden z najlepszych. A jeszcze przecież może dojść wataha z następnego ejakulatu.
Oczywiście przykro mi jest, że tylko embriony najlepiej rokujące zostaną wykorzystane, a reszta zamrożona (żeby nie było, że tak od razu się je wyrzuca). Ale wypada się z tego typu niesprawiedliwością pogodzić. Tak samo jak trzeba się pogodzić, że mężczyzna zakocha się w ładnej dziewczynie (a brzydką i chorą odrzuci). Również należy zrozumieć, że kobieta będzie pragnąć towarzystwa mężczyzny, który potrafi zaimponować jej zaradnością życiową, wiedzą, odwagą, a od niedorajdy będzie uciekać. Przykro mi, że zwierzęta i rośliny musimy uśmiercać, żeby karmić się ich ciałami. Smutne jest, że nasze ludzkie ciała, po śmierci zjedzą robaki, które będą się w nich wypróżniać i rozmnażać. Najprawdopodobniej nawet kości po nas nie zostaną.
Cóż... takie są zasady.
Co można zrobić? Moim zdaniem zachowywać się z klasą i stosownym szacunkiem do innych istnień.
Jeżeli zmarłych grzebiemy w ziemi to potem ich nie odkopujmy z błahych powodów.
Szanujmy życie roślin. Fakt, że to są stworzenia stacjonarne, z którymi nie potrafimy nawiązać (póki co) kontaktu – nie oznacza, że nie czują bólu. Zwierzętom hodowlanym stwórzmy warunki, by ich egzystencję uczynić w miarę przyjemną.
Nie marnujmy bezsensownie jedzenia – skoro jakieś zwierzę lub roślina oddało swoje życie. Oczywiście, jak mamy podejrzenia, że pokarm może być zepsuty – należy go wyrzucić (mówi się trudno, a straty zawsze jakieś są). Jednak gdy widzę komedię, gdzie ludzie obrzucają się jedzeniem – czuję się po prostu zdegustowana (to żenujące, nie śmieszne). Ja na miejscu tych twórców filmowych nakręciłabym scenę, jak to ludzie rzucają w siebie kawałkami mięsa ociekającego krwią (to by zwiększyło oglądalność).
Ponadto prawo powinno umożliwiać bezpłatne przekazywanie żywności, której kończy się termin ważności, na przykład ludziom potrzebującym, ubogim.
Ludzie wobec siebie powinni zachowywać się fair, żeby w miarę możliwości nie krzywdzić się wzajemnie (jeżeli można tego uniknąć).
Uważam że w sposób podły zachowuje się facet, który sugeruje dziewczynie kolejne spotkania, choć ocenia ją jako nieatrakcyjną i wcale nie ma zamiaru realizować tego o czym wspomina. Ona emocjonalnie się angażuje, bowiem otrzymała sygnały zainteresowania, a potem facet każe jej „spadać”. Nie obwiniam go za to, że kobieta mu się nie podoba (bo selekcja jest czymś naturalnym), ale za to, że świadomie dał jej nadzieje. Ona cierpi i czuje się upokorzona, a przecież można tego było uniknąć.
Jeżeli kobieta wiąże się z mężczyzną, a w międzyczasie zachodzi w ciążę z kimś innym – to w sposób paskudny rani stałego partnera. Jeszcze gorszą podłością jest sytuacja, gdy stały partner nie zostaje o tym fakcie stosownie wcześnie poinformowany. Mężczyzna troszczy się, pracuje, poświęca czas, myśli, marzenia na dziecko, którego nie jest biologicznym ojcem. Facet poświęca swoje życie, a jego własne geny idą na zmarnowanie.
Przepraszam, jeżeli obrażę czyjeś religijne uczucia, ale czy to faktycznie takie wspaniałe zdarzenie, że Maryja spotkała się z Aniołem, gdy Święty Józef był jej mężem? Rozumiem, że przystojnemu, atrakcyjnemu młodzianowi kobieta z chęcią uległa „niech stanie się wola twoja”. Jednak to nie jest w porządku wobec męża, nawet starego, faceta, który faktycznie łoży na tę kobietę i jej dziecko. Nawet argument z dziewictwem mnie nie przekonuje. Nie jedna dziewica urodziła dziecko (to wcale nie jest takie dziwne). Żeby sperma dotarła do dróg rodnych kobiety, penis nie musi, że tak powiem, w całości się zagłębić.
A tak przy okazji wspomnę także o tym, że niektóre kobiety mają szczątkową błonę dziewiczą lub zupełny jej brak (to wcale nie jest takie rzadkie zjawisko). Dlatego zamiast kamienować za brak krwi, facet powinien się czasem zastanowić, bowiem o czyjeś prawdomówności nie zawsze świadczą biologiczne dowody.
Jeszcze jedna dygresja o biologicznych dowodach. Bywa tak, że ludzie są chimerami: dwa zarodki łączą się w życiu płodowym. Przykładowo powstały człowiek ma organy rozrodcze swojego bliźniaka, którego wchłonął. Wykonując testy DNA okazać się może, że nawet matka dziecka nie jest jego biologiczną matką.
Moim zdaniem zauważyć należy, że posiadanie i wychowanie dziecka jest męczącą, kosztowną i długotrwałą inwestycją. A potem niejednokrotnie dziecko zamiast nam podziękować za trud i wyrzeczenia zarzuci nas pretensjami i obarczy odpowiedzialnością za nasze (nieuniknione i niezamierzone) usterki wychowawcze.
Dlatego właśnie, jeżeli ludzie pragną mieć dziecko, powinni mieć do tego prawo.
Inna sprawa, kto będzie za to płacił? Jedno poczęcie (w sensie jedna próba, jedna procedura) powinno być darmowe, ale z kolejnymi to już niekoniecznie. To „darmowe” oznacza społeczną zrzutę w postaci podatków.
W mojej ocenie to byłoby niesprawiedliwe, żeby wszyscy musieli się składać. Wielu pracujących ludzi nie stać, ze względów finansowych, na posiadanie drugiego dziecka (a chcieliby i mogliby je począć sposobem tradycyjnym). Dlaczego oni mieliby płacić na to, by ci których stać na utrzymanie wielu potomków, mogli się rozmnażać „za darmo” metodą kosztowną. Zamiast na nowy samochód, niech wezmą kredyt na in vitro.
Dla kogo in vitro? Dla każdej kobiety, która tego chce. Niby dlaczego mężatki miałyby być uprzywilejowane? Do prokreacji powinny mieć prawo także panie żyjące w konkubinatach, kobiety samotne i lesbijki. W końcu jest równouprawnienie. Kwalifikując bezpłodność jako chorobę, konsekwentnie prawo do leczenia powinna mieć każda osoba.
Kończąc jeszcze raz podkreślam, że selekcja jest zjawiskiem powszechnym w przyrodzie i jak najbardziej naturalnym. Marnotrawstwo materiału biologicznego również.
Jeżeli ktoś uważa, że Bóg wymaga życia zgodnie z naturą, to automatycznie powinien godzić się na selekcję.
A jeśli ktoś jest przeciwnikiem in vitro, to niech nie stosuje tej metody. Każdy może mieć własne, nawet głupie, poglądy, ale nie powinien prawnie narzucać ich pozostałym.
Postępu nie da się zatrzymać. Nie w ten sposób. Jeżeli człowiek będzie miał możliwość ułatwienia sobie życia, uczynienia go piękniejszym i sensowniejszym (a posiadanie dziecka jest właśnie czymś takim) to skorzysta z tej szansy.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
tulipanowka · dnia 26.10.2010 09:19 · Czytań: 1719 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 15
Inne artykuły tego autora: