Na wejście, czyli na wstępie zaznaczam, że nie poczuwam się do rangi eksperta w jakiejkolwiek dziedzinie, o której chcę napisać. A napisać jednak chcę ponieważ razi mnie wszechobecna wybiórczość w przedstawianiu pewnych tematów, problemów w szeroko rozumianych mediach.
Wysokość podatku VAT i książki.
Rozumiem retorykę, że czytelnictwo uczy myślenia, że czytając człowiek zastanawia się nad sensem wypowiedzi. Oglądając ludzi, którzy się wypowiadają, często za bardzo można się skupić na wyglądzie osoby, na wyuczonej mowie ciała, na wyreżyserowanych bodźcach pozawerbalnych, na uśmiechach i przyjaznych gestach, za bardzo na obrazie, a zbyt mało na treści, na logice przedstawianych pomysłów. Podobnie z filmami. Oczarowani pięknymi ciałami aktorów, fantastycznym krajobrazem, efektami specjalnymi, scenami walk, krzyków i emocji, niekoniecznie oczekujemy impulsu, pobudzenia do głębszego zastanowienia, przemyśleń, refleksji. Czytając człowiek musi uruchomić swoją wyobraźnię. Rozwinięta, rozwijana fantazja przekłada się na kreatywność w życiu codziennym i na stanowiskach pracy. I tak dalej... i tak dalej, ale ja nie o tym...
Pewnie, że chciałabym żeby książki były tańsze niż droższe. Chciałabym, żeby wszystko było tańsze, bardzo tanie, żeby każdy mógł sobie kupić, co tylko zechce, a nie tylko to, na co go stać (a większość ludzi nie stać, by kupić sobie wszystko, co zechcą posiadać).
Nie bądźmy jednak naiwni. Takiego świata nie ma. Trzeba liczyć się z ograniczeniami. Rzeczywistość przymusza nas do dokonywania wyborów towarów, usług, rozrywki, a one mają swoją cenę wyrażoną w pieniądzu.
Żyjemy w państwie i raczej nie szykuje się, by coś miało się zmienić w tej kwestii. Żeby państwo funkcjonowało musi mieć kasę, czyli budżet. Na budżet wszyscy obywatele państwa muszą zrobić zrzutę. To oczywiste, ale ciągnę ten wątek, bowiem jak się okazuje wiele osób tego nie rozumie (albo rozumie, ale nie czuje kontekstu przyczynowo-skutkowego). Pomijam naprawdę rozległe tematy, w jaki sposób pieniądze są dzielone i jakie są priorytety. Fakt pozostaje faktem, żeby istniało państwo trzeba zrobić powszechną zrzutę. Zrzuta to rzecz jasna podatki.
Nikt nie chce płacić podatków, ale po prostu trzeba, jak chce się (lub musi) żyć w państwie, w tym przypadku w państwie polskim, rządzonym przez Polaków.
Jeżeli pewne produkty nie będą opodatkowane to automatycznie oznacza, że inne być muszą, czasem w kwocie wyższej niż się zamierzało. Nie ma innej opcji.
Czy lepiej, żeby paliwo było tańsze, bez podatków niż książki? Czy lepiej, żeby żywność, leki, sprzęt do rehabilitacji, odzież, mieszkania, zabawki dla dzieci, oszczędności na lokacie? Ja nie wiem. Pewnie każdy obywatel miałby inne preferencje w zależności od osobistych doświadczeń i potrzeb.
Sprzedawczyni w sklepie zarabia tysiąc złotych, przyjmijmy nawet tysiąc dwieście. Na sprzedawczynie często wybierane są kobiety atrakcyjne. Trzeba jednak pamiętać, że w zakładach pracują zwyczajne panie za sześćset złotych miesięcznie. Często to są samotne matki, a nawet jak nie, to te niewolnicze zarobki nie pozwalają na życie w standardzie pokazywanym w filmach, czy serialach. Przypominam o tym często, dlatego że mając świadomość krzywd społecznych i rażącego wyzysku boli mnie, że o tym się nie mówi.
Za to słyszałam w telewizorni wypowiedź pewnego polityka, że o aborcji szkoda gadać, bo są poważniejsze tematy. Czyli jakie? Zabijanie ludzi to błahy problem? Aborcja jest wierzchołkiem góry lodowej. Góry, na którą składają się nędza, ubóstwo, brak perspektyw, trudności w zatrudnieniu, lekceważenie podstawowych, ekonomicznych problemów, zbyt powszechny brak szacunku i odpowiedzialności ze strony mężczyzn.
Do czego zmierzam? Otóż te kobiety traktowane przez pracodawców jak niewolnice, czy starzy ludzie z nędznymi emeryturami, oni to właśnie płacąc podatki zawarte w cenie zakupu choćby obuwia zimowego, czy biletu autobusowego, podatki potrącane im z wynagrodzenia, czy emerytury będą w pośredni sposób płacić za to, że VAT na książki pozostanie zerowy. Żeby jedna grupa, czytelników w tym przypadku, mogła zyskać, ktoś inny musi stracić.
Pamiętam, że podobne refleksje miałam oglądając strajki. Być może jestem nieobiektywna, albo nieprecyzyjna, za co ewentualnych obrażonych z góry przepraszam. Chodzi mi głównie o mechanizm, a nie czepialstwo się pewnych grup społecznych. Przyjechała do Warszawy banda górników. Popili sobie alkoholu, a potem rzucali wulgaryzmami i szklanymi butelkami. Byli agresywni. Rasowi faceci. Dostali podwyżki.
Przyjechały pielęgniarki, które w stosunku do górników dużo mniej zarabiały i... mogły sobie pokrzyczeć. Nie wiem na czym w końcu stanęło, ale przez długi czas traktowano je jako osobliwe urozmaicenie krajobrazu. Jakieś baby z frustracjami. Kto by się nimi przejmował? One nikomu w mordę nie przywalą, jakby co.
Komiksiarze przejdą w milczącym pochodzie. Wydawcy, księgarze, drukarze, pisarze wołać będą „veto” – i nie łudźmy się - z egoistycznych pobudek (bo oni mogą stracić; a co? Forsę!). Czytelnikami książek jest także wpływowa, intelektualna elita, dlatego ich racje nie mogą być nonszalancko ignorowane przez ludzi władzy.
Czyli o co tu chodzi? Im silniejsza grupa i więcej może namącić, tym rząd chętniej ma jej ulegać?
Każdy ma swoje racje, ale wypada wysilić się na w miarę obiektywną sprawiedliwość.
Książki nie są towarem pierwszej potrzeby, choć to się może wydać niektórym herezją, ale spokojnie można bez nich żyć.
Biblioteki.
Lubię czytać książki, ale biblioteki nie odwiedziłam od dawna. Dlaczego? Starocie i nuda. Teraz będę złośliwa dla bibliotekarzy, przepraszam, ale nie potrafię się powstrzymać. Budżet na nowości jest ograniczony, ale jednak jest. Nie podoba mi się gust osób odpowiedzialnych za zakupy nowych książek. Rozumiem, że czytelnicy chcą poczytać tanie romanse, czy kryminały, coś z historii, a nawet fantasy. Rozumiem, ale na świecie nie żyją wyłącznie humaniści. Biblioteki nie zaopatrują się w książki popularnonaukowe. O to mam główny żal. A dziedzin wiedzy jest bez liku. No może coś o narkotykach wybiorą do działu psychologia.
Jeszcze dodam, że bibliotekarze filozofii również nie darzą szacunkiem. Czy w ogóle współcześni filozofowie istnieją? Nie znam.
Już wspominałam, że dawno nie gościłam w bibliotece. Ale z tego co pamiętam to z literaturą science-fiction również było nieszczególnie. Podziwiam pisarzy zajmujących się tym gatunkiem. Oni osiągnięcia nauki i techniki oplatają fantazją, ale żeby to zrobić sami muszą nieustannie poszerzać swoją wiedzę. To wymaga wysiłku i nieustannego samokształcenia.
Albumy z fotografiami. Tego nie ma w bibliotekach. Inaczej ogląda się film przyrodniczy, a inaczej fotografię z opisem. Inny wymiar. Można pomyśleć, przyjrzeć się dokładniej. A fotografie artystyczne? Fotoreportaże?
Odnośnie komiksów. W bibliotekach dla dorosłych nie ma komiksów, po prostu. Pamiętam z czasów młodości, jakie wrażenie zrobił na mnie Szninkiel (Rosiński&Van-Hamme), kupiony w księgarni oczywiście. Czytelnikowi biblioteki nie daje się takiej szansy. Wielu nawet nie wie, jakie świetne potrafią być komiksy, uznając je za twórczość byle jaką i dla dzieci.
To właśnie mnie wkurza. Wybiórczość w podejściu do problemów.
Tak sobie myślę, że może powinno się zachęcać do tworzenia prywatnych bibliotek, nawet za obowiązkowa odpłatnością. Są ludzie, którzy zajmują się działalnością charytatywną, fundacje wszelakiego typu, które mogłyby je wspierać. Jak pójście do kina, czy wypożyczenie filmu, czasem warto zapłacić, by mieć kontakt z nowością, czymś atrakcyjnym dla nas. Taniej wyjdzie zapłacić trzy złote, czy pięć za wypożyczenie lektury, na którą ma się ochotę niż kupić ją za czterdzieści, czy siedemdziesiąt złotych.
Moim zdaniem promować czytelnictwo powinno się poprzez uświadamianie i to od najwcześniejszych lat życia. Odpowiedni dobór lektur, który zaciekawi młodego człowieka, nawet kosztem „wielkości” literatury, a nie zrazi. Druga kwestia to szkolne podejście. Żeby nie było tak, że sprawdzian z lektury polega na znajomości wszystkich imion, nazwisk i koloru odzieży (z czym niestety jakże często można się spotkać). Najważniejsze powinny być indywidualne spostrzeżenia, refleksje młodych ludzi, a nie nauczyciela, czyli jedynej, niepodważalnej i narzucanej zbyt brutalnie interpretacji. Treść utworu i bohaterowie winna stanowić, co najwyżej bazę, punkt zaczepienia do dyskusji na temat moralności, wartości, duchowości, etyki, przyczyn i skutków postaw życiowych, celu egzystencji, sensu zdarzeń i tym podobnych.
Jeżeli człowiek zostanie ukształtowany w ten sposób, że będzie przedkładał dajmy na to przyjemność picia alkoholu nad lekturę książki, to choćby VAT i akcyza na alkohol wzrosły wielokrotnie, a stawka podatkowa na książki, papier, maszyny drukarskie utrzymywały się na poziomie zerowym, to zapewniam, że ów człowiek i tak kupi to co pragnie, czyli alkohol. Przepłaci, a przecież miał wybór relatywnie taniej książki.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
tulipanowka · dnia 15.09.2010 11:48 · Czytań: 1084 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 10
Inne artykuły tego autora: