Leśne Potyczki
Portal Pisarski » Wspólne Pisanie » Proza
Autor
RE: Leśne Potyczki
mariamagdalena Użytkownik
  • Postów: 1075
  • Skąd: Vratislavia / Tel Aviv
Dodane dnia 24-12-2010 23:05
Vayyati zbliżało się. Ból nie był tak silny jak ostatnio. Pani nie poruszała się, nie kwiliła, ale też nie spała. Bez ruchu, by nie wywołać nic złego, wysłuchiwała modlitw świata.
Kimme wiedziała, że bogini nie zwróci na nią uwagi.
Była nikim. A Upragniona była jedną z Najstarszych. I mimo to Kimme siedziała pod drzwiami Mniejszego Sanktuarium.
- Już niedługo - szeptała - proszę nie umieraj proszę...
Wiedziala że bogini jest nieśmiertelna, ale nie docierało to do niej. Nie przy tych krzykach.
Był środek nocy. Medana śniła. Bogini czuwała.
- nie zapamiętasz tego, żałuj. Wielu pragnęłoby chwili mojej uwagi. - powiedziała kula ognia
Sen toczył się w środku sferycznej złotej kuli. Mistyka. Medana unosiła się nad łóżkiem na jakiś łokieć.
- chcę dać ci prezent na Vayyati. Pewnie zużyjesz go na błahostkę. Wybierzmy.
Na ladzie Norberta klient rztcił zlocisza.
- Gryf. Więc otrzymujesz nieuwagę na Vayyati. To daje ci 2 prezenty.
Medana spadła budząc się.
Bogini patrzyła na akolitkę. Wciaz pamietala jej zyczenie. "nie umieraj prosze nie umieraj...
...mamo"






Poetka. Prozaiczka.
Poetka prozaiczna.
Do góry
Autor
RE: Leśne Potyczki
Medana Użytkownik
  • Postów: 83
  • Skąd:
Dodane dnia 25-12-2010 01:35
Prowadziłam go za rękę przez ciemny las. Co jakiś czas zatrzymywałam się i ściągałam z nas kolejne warstwy ubrań. Delikatny wietrzyk muskał nasze policzki, aż w końcu tuż przed jaskinią, o której wcześniej rozmawiałam z Norbertem, stanęliśmy zupełnie nadzy. Arionell szedł w pewnym oddaleniu, tak jak go prosiłam i miał pozostać przy wejściu do jaskini, strzegąc naszych uśpionych ciał. Kalt patrzył na mnie lekko maślanym wzrokiem, lekko oszołomiony ziołami, które wcześniej mu podałam. Niczemu się nie sprzeciwiał, zgadzał się w milczeniu, chociaż zapewne nie ufał mi i może nawet nie do końca wierzył w to, co miało się dziać. Wiedziałam o tym, Wędrowiec mnie ostrzegł, ale zapewnił też, że noce, takie jak ta, będą naznaczone mistyczną mocą, dostępną dla szczęśliwych wybrańców.
- To nie będzie łatwe ani dla ciebie, ani dla mnie. - uprzedziłam go wcześniej, gdy pił zioła, a ja spoglądałam na niego pochmurno. Byłam dziwacznie osłabiona po drzemce, w jaką zapadłam i obita, jakbym spadła z wysokości. Nie podobało mi się to ani trochę. Takie wędrówki wyczerpują, ale nie znam innego sposobu, aby dowiedzieć się, o co chodzi.
Skinął głową. Niema zgoda, skrzywienie warg.
W jaskini sprawnie zapaliłam niewielkie ognisko, było w niej wilgotno i zimno, ale nadawał się do tego, co zamierzaliśmy zrobić. Kalt stał przy wejściu, niepewny i lekko onieśmielony. Doprawdy, każda kobieta wygląda nieco inaczej w oczach mężczyzny, gdy zamienia się w kapłankę. Jednak ze swojego doświadczenia wiedziałam, ze każdy akt między kobietą a mężczyzną był naznaczony mocą, o jakiej nikt nie mógł zapominać. Co najdziwniejsze, gdy wyciągnęłam ku niemu ramiona, ruszył w moim kierunku bez wahania. Nie, to nie był efekt ziół, one tylko miały zapewnić mu spokojny sen. Wszelkie... reakcje, były naturalne, zrodzone z jego pożądania i chęci.
Splotłam dłonie na jego karku, gdy pogrążyliśmy się w głębokim pocałunku. Jego ręce prześledziły tatuaż na moich plecach, zaznaczając linię kręgosłupa, jakby znał te śmiałe znaki na pamięć. No cóż, wielokrotnie widział mnie nago. Dotykał mnie pierwszy raz. Gdy legliśmy na twardej ziemi, zaczęło działać to, co wzywałam swoim rozbudzonym ciałem, każde pchnięcie jego rozgrzanego pragnienia wzywało moce natury, prastare i niezbadane. Pierwotne. Kiedy objęłam go nogami i wyprężyłam się w spaźmie rozkoszy, krzyknął i on, zdziwiony i zachwycony tym, co mogłam zrobić samym tylko delikatnym ruchem bioder, tańcem ust i języka na jego ciepłej skórze.
W tym momencie nasze ciała na przemian płonęły i stygły; pod nami ni było i była ziemia; płuca dusiły się i nabierały rześkiego powietrza; tonęliśmy i umieraliśmy z braku wody. Szaleństwo zmysłów, naznaczone brakiem wiary, istna kakofonia doznań, bezkres wyznań, krzyków i jęków, aż wreszcie Kalt zasnął, wtulony w moją szyję.
Zamknęłam oczy i podążyłam za nim. On śnił, ja obserwowałam i zapamiętywałam.
To było jego drugie wcielenie. Piękna kobieta o jasnych włosach, bogini. Jej ziemski kochanek, zwykły pastuszek (czyż to nie piękne?), leżą pod drzewem. I nagle zjawia się ON. Przystojny, dzielny, pełen chwały i dumy. Pastuszek ucieka od bogini w ramiona swego idola. Miłość, miłość ponad wszystko, pokonująca zazdrość, zwieńczona chwalebną śmiercią pastuszka, gdy bogini już, już prawie dopadła rycerza. Tylko do niego należeć będzie to ciało i ta dusza. Przez wszystkie moje życia. Istny melodramat, ciało spadające z wysokości (czyż to nie piękne?). Rozszalała bogini wie, że dopóki nie zabije ostatniego wcielenia duszy rycerza jej ukochany nie zazna spoczynku, wciąż i wciąż odradzając się z daleka od ukochanego (ach, klątwa bogini była zbyt okrutna). Ściga tylko męskie wcielenia, bo to mężczyzna ukradł jej ukochanego. Teraz nadeszła kolej na Kalta. Przez tysiąclecia polowania zamieniła się w Otchłań, bezdenną Otchłań nienawiści i gniewu. Pragnie unicestwić dusze, nic więcej.
Absolutna zagłada.
Jestem tylko słowem
Wypowiedzianym
Drżącym głosem
W niepewności trwam
Zamgloną pamięcią nie sięgam już wstecz
Do góry
Autor
RE: Leśne Potyczki
mariamagdalena Użytkownik
  • Postów: 1075
  • Skąd: Vratislavia / Tel Aviv
Dodane dnia 25-12-2010 03:11
Miedziana Bogini podglądała wizje. Młode bóstwa, tak ludzkie i tak samo jak oni naiwne. Mieszać się ze śmiertelnymi. Skoro mogli nimi być, to w sumie czemu nie?
Medana poszła odrobinę dalej. Trzecia inkarnacja? Rudowłose piegowate dziecko, z wielkimi piwnymi oczami. Dziewczynka. W tle śmierć, która szła chyba za Kaltem. Chaos. Dziecko patrzyło na Medanę, skupione. Zadziwiające. Na Medanę. To już?
Wyższa jaźń? Kilei-ire? Dusza dusz?
- Czego chcesz ode mnie? - spytała dziewczynka.
Medana milczała. Esencja? Mohhe?
- Czego chcesz od Kalta? - powtórzyło dziecko powoli i z naciskiem. W tych sferach prawda była pożądana. Utrata spójności byłaby niebezpieczna.
Dziecko czekało, nie przepuszczając Medany dalej.
Bogini podglądała.
Kapłanka-wojowniczka namyśliła się i powiedziała swoją odpowiedź. Była prawdziwa, spójność nawet nie drgnęła.
- Chcę tylko... -zaczęła niepewnie. Wyrzuciła słowa szybko. Prawda.
Dziecko popatrzyło raz jeszcze, nie mniej skupione.
Kimme obudziła się z krzykiem.
Bogini zagryzła wargi z bólu.
Medana spadła głębiej w Kalta.
Poetka. Prozaiczka.
Poetka prozaiczna.
Do góry
Autor
RE: Leśne Potyczki
Arionell Użytkownik
  • Postów: 25
  • Skąd:
Dodane dnia 25-12-2010 11:02
Siedziałem przed wielką, mroczną paszczą jaskini, wypatrując się w otaczającą mnie naturę. Co jakiś czas dobiegał do mych uszu odgłos westchnień Medany i Kalta, potęgowany akustykom ścian groty. W tym momencie nieco zazdrościłem magowi, pomimo całej niechęci jaką odczuwałem do kobiety…
Zastanawiałem się też czy ten cały "rytuał" był tylko pretekstem do uprawiania dzikiego seksu, czy jednak to rzeczywiście działało. Pierwszy raz słyszałem o takich praktykach.

Święto Vayyati, miało odbyć się już niebawem, postanowiłem do tej pory towarzyszyć wspomnianej dwójce… I tak nie miałem gdzie podziać się na tym obcym kontynencie, a przy nich bynajmniej nie można było liczyć na nudę. Po za tym miałem też pewne plany dotyczące Medany...
Do góry
Autor
RE: Leśne Potyczki
Medana Użytkownik
  • Postów: 83
  • Skąd:
Dodane dnia 25-12-2010 12:32
Dziewczynka była przerażająca, nie lubiłam tego typu ludzi, zabijałam ich od razu. We wcielenia jednak nie mogłam ingerować, to zabronione. Spadałam głębiej w Kalta, co było niebezpieczne, a jednak tonęłam i tonęłam, a on śnił.
Czego od niego chciałam? Wcieleniom odpowiadało się szeroko. Chcę tylko z nim podróżować. Dobra odpowiedź, wieloznaczna, tak jak tego wymagały okoliczności.
Kolejne wcielenia migały przed moją świadomością, aż wreszcie wynurzyliśmy się ze snu.
Kalt oddychał ciężko, a ja leżałam, nie ruszając się przez chwilkę.
- Masz naprawdę starą duszę. - wycharczałam z trudem.
Jestem tylko słowem
Wypowiedzianym
Drżącym głosem
W niepewności trwam
Zamgloną pamięcią nie sięgam już wstecz
Do góry
Autor
RE: Leśne Potyczki
mariamagdalena Użytkownik
  • Postów: 1075
  • Skąd: Vratislavia / Tel Aviv
Dodane dnia 25-12-2010 17:19
Vayyati trwało. Niespodziewanie szybko, według kalendarza karczmy Norberta. Śpiąc po dwa dni trudno zachować poczucie czasu. Szkoda.
Złota gwiazda biegła niebem.
Medana zbladła widząc ją po wyjściu z groty.
Łaskawa uśmiechała się. Dzień bez bólu.
Stała w oknie i chłonęła chłodny powiew nocy.
- Tylko tyle, Płomyczku? A więc przyjedziecie OBYDWOJE...
"To zwidy, są jeszcze dwa dni." - pomyślała Medana.
Surrealistycznie dziecko zbierało kwiaty na polanie.
"Kwiaty? Jakie kwiaty? Jakie...?" - tłukło się
- Szczęśliwego Vayyati! - zawołała dziewczynka - Niech Łaskawa obejdzie się z wami łaskawie!
- Szczęśliwego czego? - spytał Kalt. Ta nazwa tłukła mu się po głowie.
- Święta Życzeń.
Mag machnął ręką.
-I tak się już kończy, jakoś przetrwaliśmy. Na rok spokój.
Dziewczynka rozesmiała się i uciekła. Była ruda.
Medana poczuła, że jest jej słabo.
Akolitki tańczyły. Akolici grali. Chmury zebrały się nad pałacem Pani Bogactw.
- Braciszku? - szepnęła cichutko
Delikatnie zatańczyła brat/ukochany/ukochany/razem/razem/noc/dotknięcie/taniec.
Poruszała się z gracją. Miedziane ciało było giętkie i sprężyste.
To byla ta noc. Dwójka bogów przenikałą sie. Ogień i woda. Ogień i wiatr.
Lampa zapłonęła juz tradycyjnie w jej dłoni. Akolitki śpiewały mantry i poddawały się aurze Pani. Teraz wszystkie tworzyły zgrany korowód - przedłuzenie jej emanacji. Deszcz padał.
Bogini tańczyła.


/a oto inspiracja do tańca bogini ^^ :
http://www.youtube.com/watch?v=lJv-olGx5HM&feature=fvst /
Poetka. Prozaiczka.
Poetka prozaiczna.
Do góry
Autor
RE: Leśne Potyczki
Arionell Użytkownik
  • Postów: 25
  • Skąd:
Dodane dnia 25-12-2010 22:06
Modliłem się rzadko. Tym razem było trzeba, więc ukląkłem przy łóżku, złożyłem dłonie i pochyliłem głowę przy migotliwym blasku, dogorywającej świecy.

- Miedziana Bogini, Pani Szczęścia… W TĘ noc Twego święta, proszę Cię o spełnienie mego marzenia. Miej łaskę spojrzeć na mą prośbę i okazać mi swe nieskończoną dobroć… - modliłem się nieporadnie, cichym drżącym głosem. Wiedziałem, że przechodzę rzekę, i powrotu już nie będzie. Nie widziałem jednak innej drogi.
- Łaskawa Bogini, spraw bym mógł spotkać najwyższego Stwórcę, pierwszego z Pierwszych, tego który był przed czasem i będzie gdy on się stanie.
Poczułem obok siebie czyjąś obecność, obecność istoty, którą już wcześniej doznałem podczas bitwy z behemotami. Z uśmiechem na ustach czekałem na odpowiedz bogini…
- Jesteś gotów służyć mi aż po kres Twych dni śmiertelniku? – głos dobiegał znikąd i zewsząd jednocześnie. Był we mnie i na zewnątrz, brzmiał ciepło, czasem wpadał w nieco metalicznie tony.
- Aż do śmierci – powiedziałem z zamkniętymi oczami.
- Niech tak więc się stanie…
- Czy mogę wybrać moment kiedy mnie do niego przeniesiesz pani? – przerwałem Bogini, starając się przybrać możliwie najbardziej służalczy ton głosu. Kiedyś już spotkałem Bogów, więc wiedziałem że każdy z nich lubił, kiedy nędzne istoty za jakich nas uważali, płaszczyły się przed ich dostojnym obliczem.
- Takie jest Twoje życzenie. Wybierz moment, a spełnię je – obecność Bogini rozpłynęła się tak szybko, jak szybko się pojawiła.
Stało się.
Czekałem na dogodny moment. Późnym wieczorem, poprosiłem Medanę by wybrała się ze mną na zwiad, w głąb lasu. Powiedziałem jej, że wyczuwam tam jakąś nieznaną obecność, która śledziła nas od momentu powrotu z jaskini. Kobieta z oporem, ale jednak zgodziła się pójść ze mną. Całe szczęście nie chciała brać maga, który po „rytuale” w jaskinie był bardzo osłabiony. Wcale się mu nie dziwiłem.

Zwodziłem kobietę od dobrej godziny, aż w końcu uznałem, że jesteśmy dość daleko. Gdyby nie moja przemiana w Księcia Nocy Medana zapewne nie szłaby za mną tak długo; nie wiedziała czego może się po mnie tak naprawdę spodziewać, jakież to zmysły, kierują moimi poczynaniami.
- No dobra – powiedziałem gdy weszliśmy na małą polankę w głębi lasu.
- Może już starczy tej wędrówki? O co Ci chodzi, bo przecież nie o zwiad? –widać domyślała się już innej intencji nocnej eskapady.
- Chciałem się zabawić z Tobą w spokoju – rzekłem wyszczerzając szereg ostrych kłów. Kobieta oddaliła się ode mnie o kilka kroków i z kamiennym wyrazem twarzy dobyła swoje połyskujące ostrze.
- Wypruje ci flaki bestio nim zdążysz się zorientować -rzuciła mierząc mnie stalowym wzrokiem, nie okazała przy tym nawet cienia strachu. Tak jak sądziłem. Twarda baba, nada się do zadania, jakie dla niej przewidziałem.
Postać Księcia Nocy przybrałem dlatego, że nie odczuwałem strachu w tym stanie. Łatwiej będzie mi zrobić to co zamierzyłem.
- A pomyśleć, że ci zaufałam – powiedziała okrążając mnie. – Masz jeszcze okazję, żeby uciec, na twoim miejscu właśnie to bym zrobiła.
- Już za późno kochanie! –wrzasnąłem po czym rzuciłem się w jej kierunku. Pierwszy cios Medany świsnął mi koło głowy, po tym jak zwinnie uchyliłem się w ostatniej chwili. Pchnąłem ją na ziemie, ona upadła, a ja łapą przygwoździłem jej ostrze. Wtedy wymierzyła mi kopniaka w brzuch i uwolniła swój miecz. Czując przejmujący ból nie zdążyłem uniknąć w porę kolejnego cięcia, czubek ostrza rozciął mi pierś. Wrzasnąłem z bólu i w szoku zmaterializowałem nad łapą małą kulę czystej magii, którą cisnąłem w kobietę.
Zadziałało bardziej niż sądziłem. Ciało Medany odleciała dobre półtora metra, i legło na soczystej trawie. Mimo częściowego otępienia nie upuściła broni. Mogłem wykorzystać tę okazję i dobiec do niej; była w tej chwili niemal bezbronna.
Zagryzając zęby kobieta wstała wspierając się na dłoni.
- Magia… - wysapała. – To cios poniżej pasa!
- Uroki bycia demonem! – odkrzyknąłem w odpowiedzi i pobiegłem wprost na nią. Już czas pomyślałem… Przebiła mą pierś, ostrze przeszło dokładnie przez moje serce. W ostatniej chwili życia widziałem z bliska jej piękne oczy, głębokie, takie których się nie zapomina.
- Wybacz, kochanie… - powiedziałem z trudem. Wyjęła ze mnie swe okrwawione ostrze, twarz miała niewzruszoną.
- Teraz… - wyszeptałem cichutko.
Do góry
Autor
RE: Leśne Potyczki
mariamagdalena Użytkownik
  • Postów: 1075
  • Skąd: Vratislavia / Tel Aviv
Dodane dnia 25-12-2010 22:53
Miedziana Bogini tańczyła. Ludzie byli tak naiwni.
Arionell upadł na podłogę pałacu. Rana w sercu krwawiła.
Tu na pewno nie było Pierwszego z bogów, co to było za miejsce?
-Oszukałaś mnie! - krzyknął.
Słup ognia wybuchnął przed nim. Demon cofnął się odruchowo. Ogień oślepiał go, podobnie jak złotokapne sufity i ściany pałacu.
- Myślisz, że jestem naiwna? - szepnęła Pani Bogactw - Myślisz, że ILE mam lat... ILE milleniów...? Myślisz, że nie znam losu? JA, Pani LOSU Świata?
Głos jak syk ognia.
- Gdzie ja jestem? - szepnął Arionell, jeszcze ciszej niż ona.
Przywarł do podłogi, kuląc się z bólu rany serca.
- Masz zaszczyt ze MNĄ rozmawiać, czy to nie CUDOWNE?
- Gdzie ja jestem?! -jęknął.
- "GDZIE" jest złym pytaniem, powinieneś spytać "KIEDY".
- Kiedy jestem... - szepnął posłusznie Arionell, jakkolwiek nie miało to sensu
- Jesteś w TERAZ - powiedział mu glos bogini. Dobiegał sie zewsząd jak złote dzwoneczki. Słup ognia przesunął się na jego lewą stronę - Jesteś w CHWILI, gdy wyszeptałeś to słowo. Jak widzisz, my bogowie, żyjemy poza CZASEM. "TERAZ" jest dla nas wiecznością. Obawiam się również, ze jesteś nieśmiertelny, póki nie cię nie zabiję. A to daje ci jakies KILKASET lat, jesli będziesz miły...
Arionell krzyknął z bólu.
- Jeśli POPROSISZ, zaleczę cię. Masz na to czas. Oczywiście spełnię twoje życzenie i postawię cię przed PRZYCZYNĄ... - to imię wypowiedziała ciszej - Nie możesz jednak mieć tam ciała. PRZYCZYNA nie przebywa w TAM.
Wyraźnie slyszał, jak akcentuje słowa. Inaczej niż ludzie, na dwa sposoby. Falowała. Była nieludzka. Bardziej niż nawet mógl przypuszczać. Słup ognia przesunął się tym razem na prawo. Chodziła, mówiąc do niego. Tuż przy nim, spaliłby się, gdyby drgnął.
- Twoje CIAŁO pozostanie tu nienaruszone, gdy wrócisz. Zastanowisz się co z nim zrobić.
Zaraz cię odcieleśnię. Niestety to ZABOLI.
Ogień falował przez chwilę bliżej, Arionell poczuł żar. Miał ludzkie ciało.
- PRZYCZYNIE nie możesz kłamać. Wszystkie twoje prośby podlegają mojej ocenie. Ja jestem LOSEM, ja daję odpowiedź. PRZYCZYNA stworzyła po to mnie. -to była miłość w jej glosie? - JA spełniam życzenia. Wiem, że chciałeś dlugo żyć, jak widzisz, dostałeś to w prezencie... Ja SŁYSZĘ.
Ogień zachybotał się. Pani Bogactw chyba się z niego śmiała.
- Ale Przyczyna...
- PRZYCZYNA JEST.
- Przyczyna może...
- PRZYCZYNA mówi, ale nie wysłuchuje nas, nie widzi, nie słyszy, nie dotyka... JEST POCZĄTKIEM I ZNISZCZENIEM. JEST.............. NAMI.......................MY WSZYSCY......... MY...........
Nic nie rozumiał. Słowa Bogini nie istniały w jego języku.
Ogień przeszedł przez jego ciało bez ostrzeżenia. Był w ogniu. Przechodził przez bramę-boginię. Krzyczał. Akolitki śpiewały, gdy słup ognia strzelił pod sufit. Bogini była spokojna. Trzymała Arionella w ramionach. Nie wypuszczając go aż powróci. Wiedziała, że wróci. W końcu powiedział "spotkać", a nie "przebywaćc w obecności". Odmierzyła mu czas klepsydrą, stworzoną na prędce z płomieni. Monety spadały równomiernie. Powoli, nieustannie. Aż dojdą do ostatniej.
Medana poczuła ukłucie w sercu, gdy ciało Arionella znikło z jej rąk. Coś chciało pociągnąć ją za sobą. Uścisk na sercu pozostał, nawet, gdy mogła już wziąć oddech. Bolał jak tęsknota - tylko fizyczna.
Arionellowi wróciły zmysły.
Poetka. Prozaiczka.
Poetka prozaiczna.
Do góry
Autor
RE: Leśne Potyczki
Arionell Użytkownik
  • Postów: 25
  • Skąd:
Dodane dnia 26-12-2010 12:11
Ocknąłem się i pierwszym obrazem, który ujrzałem – nieco wbrew temu czego się spodziewałem – było nieskazitelnie błękitne niebo. Chyba myślałem, że znów obudzę się w tym samym miejscu co przy mej pierwszej śmierci, w tym bezkresnym niebycie oczyszczającym ze wspomnień.
Podparłem się na rękach i rozejrzałem dookoła. Przed moimi oczami rozpościerał się niemal idylliczny obraz, jak dla mnie nieco przesłodzony. Widziałem soczystą, zieloną trawę, a na horyzoncie zachodziło słońce malujące krajobraz w ciepłych barwach pomarańczy, czerwieni i żółci. Miejscami na polanie rosły drzewa liściaste, niezbyt duże, pasujące bardziej do parku niż dzikiej pustki na jakiej się znajdowałem. W powietrzu unosiła się przyjemna leniwa atmosfera lata, miałem ochotę położyć się z powrotem na trawie i zapomnieć o całym świecie…
Wtedy ujrzałem mężczyznę pochylającego się nad okazałym kwiatem róży. Spoglądał na niego, a w oczach miał żywą miłość.
- Czyż nie jest on piękny? – zapytał mnie jak gdyby nigdy nic.
- Tak… Rzeczywiście śliczny. Dawno o tym nie myślałem… - odpowiedziałem wstając na nogi.
- Pewnie spodobałby się Sabrze – powiedział mężczyzna cicho, lecz wyraźnie, dokładnie w momencie gdy o tym pomyślałem.
- Skąd o niej wiesz…? – spytałem, ciągle nie wierząc, że mężczyzna pochylony nad różą jest Stwórcą.
- Wiem wszystko Arionie – odparł z uśmiechem obdarzając mnie swym spojrzeniem. W jego oczach ujrzałem znajomy widok; zupełnie jakbym spoglądał w rozgwieżdżone niebo. – Robisz to wszystko dla niej, chcesz spotkać ją jeszcze raz… Tak, miłość to najpotężniejsze uczucie na tym świecie, znacznie przewyższając mocą śmierć. Ty jesteś tego przykładem – stwierdził uśmiechając się, po czym zerwał kwiat i podał go mi.
- Możesz to dla mnie uczynić… Oddać mi moje życie…? – spytałem nieśmiało, a serce waliło mi jak oszalałe. Mój los zawisł w tym momencie na cienkiej nici.
- Wielu kochających ludzi umiera zbyt wcześnie… Dlaczego uważasz, że Ty zasługujesz na drugą szansę? – jego głos brzmiał przyjemnie, niemal jak śpiew ptaków w popołudniowe dni. Stwórca odwrócił się ode mnie i spoglądał na horyzont. Światło słońca rozpromieniało go czerwienią.
- To prawda, ale… - zastanawiałem się gorączkowo nad poprawną odpowiedzią.
- Powiedz co myślisz, Arionie, nie przejmuj się –przemówił Stwórca nie odrywając wzroku od nieba. Czułem się w jego obecności tak bezpiecznie i dobrze, jak małe dziecko w objęciach matki.
- Ale ja ją kocham, a moim życiem rozporządzili Anemon z Kassandarem! Czuję, że mam coś jeszcze do zrobienia na tym świcie… - spuściłem wzrok i spojrzałem ze smutkiem na ziemię. -Panie, dostałem się tu, choć to graniczy z cudem… Stanąłem przed Tobą, i teraz proszę Cię o łaskę…
- Wiele przeszedłeś Arionie – powiedział Pierwszy z Pierwszych. – Znam Twoje serce, znam cię lepiej niż ty sam.
Podjąłem decyzję. Stworzę dla ciebie nowe ciało. Zawsze lubiłem tworzyć – powiedział z uśmiechem na ustach, a ja poczułem się jak nowo narodzony.
Z Ziemi obok mnie wysunął się brązowy kwadrat. Stwórca, zaczął patrzyć na niego i po chwili z prostej formy geometrycznej wyłoniła się sylwetka mężczyzny… Podobnego do mnie, jednak niezupełnie.
- Skoro już tworzyć to tak dobrze jak można – powiedział stwórca. –Zniwelowałem Twoje wady, uwypukliłem zalety… Nie przejmuj się, że powstaniesz z ziemi. Materia to materia.
Ach, tak jeszcze jedno… Nie chce by moje dzieło zbyt szybko zostało zniszczone – Pierwszy z Pierwszych sięgnął ręką w fale soczystej trawy i wyciągnął z niej bryłkę czarnego węgla. Uformował długie ostrze i rękojeść ( która po chwili przybrała błękitną barwę ) i wbił broń w ziemię. W klindze miecza widniał eliptyczny otwór.
- Nie potrafię wyrazić swojej wdzięczności… -zacząłem mamrotać w podziwie. W myślach uformowałem też jedno z pytań, które miałem zadać, lecz Stwórca odpowiedział na nie nim zdążyłem je wypowiedzieć.
- Bogini mówiła, że do niej należy decyzja. Wiem – powiedział Bóg. – Dawno się ze mną nie widziała… Zapomniała kim tak naprawdę jestem. Tak jak ktoś kto od bardzo dawna nie spotkał matki, po jakimś czasie zapomni, że to jego rodzicielka; niewiele będzie o niej wiedział… Bogini Szczęścia zachłysnęła się swą władzą. Podobnie jak reszta bogów.
Stworzyłem ich by sprawowali władzę nad światem, opiekowali się istnieniami… Część z nich zapomniała o swym powołaniu. Być morze ich stworzenie to nienajlepsze rozwiązanie, ale innego nie widziałem…
- Będę chwalił cię Panie w mych modlitwach… nigdy nie spłacę tego długu – powiedziałem pełen szczęścia.
- Nie potrzebuję modlitw. Po prostu ciesz się dobrym życiem – Stwórca ponownie obdarzył mnie swym spojrzeniem. – A co zrobimy z demonem w Twoim starym ciele? – spytał po chwili, choć nie oczekiwał ode mnie odpowiedzi. – Jest istnieniem, ja go nie zniszczę, jeśli o to ci chodzi.
Przede mną na polanie, zmaterializowało się moje stare ciało. Wydało mi się w tej chwili bardzo nędzne i niedoskonałe… Tak różne od tego nowego. Po chwili zakrwawiona sylwetka zaczęła płonąć i kurczyć się. W końcu pozostała z niej tylko mała czarna bryłka. Bóg chwycił ją i umieścił w otworze miecza.
- Musisz wiedzieć o czymś jeszcze Arionie… - zaczął mówić Bóg, a jego twarz przybrała niepokojący wyraz. Zacząłem się martwić.
Do góry
Autor
RE: Leśne Potyczki
mariamagdalena Użytkownik
  • Postów: 1075
  • Skąd: Vratislavia / Tel Aviv
Dodane dnia 26-12-2010 15:34
- Dobrze, Matko... - szepnęła Miedziana Bogini, uśmiechając się. Wypuściła zakrwawione ciało z rąk. Nowe życie i tak pozostawało związane z jej życiem, w końcu liczyła się dusza. Uśmiech bez złośliwości, bez napięcia, na jaki rzadko mogła sobie pozwolić. Ten jeden dzień bez bólu potrafił działać cuda.
Nie była już ogniem, znów przybrała postać metalicznej, pięknej dziewczyny.
Oplatał ją obłok, jej brat. Lampy, wysokie płomienie piętnastu lamp płonęły wysokimi płomieniami. Jedną nogą, wszyscy byli teraz w raju - Arionell, Miedziana Bogini, Pan Burzy i Pierwszy, który w oczach Miedzianej był Przyczyną-Matką.
Arionell słuchał słów stwórcy, patrząc na piękno raju.
Gdzieś w oddali, w kwiatowej łące, bawiła się dwójka dzieci, cztero- czy pięcioletnich. Dziewczynka - o miedzianej skórze, rudowłosa i piegowata oraz blady, chudy chłopiec, którego długie pasma szarych włosów nieustannie unosiły się za nim szeroką aureolą. Na policzkach miał wyżłobione dwie pionowe linie, zaczynające się od oczu.
Wszyscy z Pierwszego Rodzeństwa tu zawsze mieli postać dzieciaków, taki był kaprys Ojca-Matki. Przyczyna miała podzielną uwagę i rozmawiając z Arionellem, równocześnie patrzyła na swoje dzieci.
- Dlaczego tak nie może być, Matko... Dlaczego Vayyati... - zamarudziła dziewczynka, obrzucając brata deszczem złotych dzwoneczków-kwiatów - Czemu my musimy...
Mówiła tańcem, przeplatając go słowami.
Przyczyna siedziała na trawie przy nich.
Chłopiec uskoczył do góry i przepływając w powietrzu przytulił się do pleców siostry, owijając ją tym samym w swoje szarobiałę włosy.
- Znów pytasz o cierpienie? - ciepły alt Przyczyny był podobny do dorosłego głosu Upragnionej- Myślałam, że po tylu milleniach zrozumiesz, kochanie. Widać nie tylko ludzie nie potrafią go przyjąć... - uśmiechnęła się.
- Muszę płakać? - spytał brzdąc, zza rudych sprężynek Łaskawej.
- Tak, bez tego nie ma życia, nie wzejdzie żadna roślina, nie wzrośnie żadne życie... Twoja Czarnoziemna siostra nie urodzi w bólu żadnego ze swoich dzieci...
Pogładziłą szerokie bruzdy na jego policzkach.
- A mnie musi być tak słabo? - spytała dziewczynka, wyplatając się z objęć brata i wtulając w objęcia Przyczyny.
- Kochanie, niesiesz w swoim ciele tęsknotę świata, pomyśl co by było, gdyby ludzie musieli nieść ją sami. Dajesz im szczęście, o którym sami nie wiedzą, bo nigdy nie byli cię pozbawieni...
- Nienawidzę ich! - krzyknął chłopaczek, z brawurą typową dla pięciolatka. Bóg Zniszczenia.
- Ale ja ich kocham, zróbcie to dla mnie... Kochacie swoją Mamę, prawda?
Dziewczynka chlipnęła. Obłok położył się łokieć nad trawą i czekał, pozwalając, by porozmawiały same.
- Zawsze o was myślę - szepnęła Przyczyna w rude loczki - po to stworzyłam tu słońce... Ilekroć na nie patrzę widzę twoje złote oczka... Sz...sz...
Fale szczęścia rozlewające się od Przyczyny przenikły raj, pozwalając kwiatom i innym roślinom raz jeszcze rozkwitnąć i rozprzestrzenić swoje pędy.
Obłok zaczepił siostrę, która pobiegła za nim. Wbiegł na powietrze, a ona nie mogąc go dogonić, wystrzeliła wysokim na klika łokci płomieniem i stanęła na nim, pokazując mu język.
Odpowiedział tym samym i dmuchnął na nią. Spadła z rozchybotanego płomienia, ale objęła nim i brata. Spadli oboje, turlając się na sobie przez kwiatową łąkę. Byli parą już wtedy, byli nią teraz, i tak miało już pozostać.
Arionell słuchał uważnie głosu stwórcy.
Poetka. Prozaiczka.
Poetka prozaiczna.
Do góry
Autor
RE: Leśne Potyczki
Aleksander Sarota Użytkownik
  • Postów: 88
  • Skąd:
Dodane dnia 27-12-2010 11:16
- Bardzo starą duszę - powtórzyła Medana i ziewnęła.
- Nie pojmuję tych wizji... - wyszeptałem.
- To twoje wcielenia.
- Otchłań...
- Zrozum: Istniała se bogini i bzykała się z pastuchem. Jarzysz? Ten pastuch to było jedno z twoich wcieleń. Zobaczyłeś wielkiego i dzielnego rycerza i porzuciłeś swą boginię, by mu służyć.
- Tak jak Makao Belwirowi?
- Tak. Bogini była wściekła. Kiedy dopadła pastuszka, ten rzucił się w przepaść i rzucił czar na samego siebie...
- Potrafiłem czarować?
- Zabrałeś część boskiej magii, kiedy kochałeś się z boginią. Wybrałeś jednak służbę rycerzowi. Wściekła bogini jednak sprawiła, że pastuch i rycerz zawsze będą daleko od siebie... Aby jednak dusza pastucha uleciała w zaświaty, musi ona, bogini zabić ostatnie wcielenie tej duszy, nie wie jednak, które jest ostatnie i zawsze zabija męskie wcielenia tej duszy.
- Ten rycerz musiał być potężny.
- Twoje poprzednie wcielenie było głupie. Pastuch został poddanym potężnego i sławnego rycerza, być może sam chciał takim się stać jak on. Wkurzył jednak swą postawą boginię, która stała się Otchłanią i...
- Dobra, dobra wkrótce ją dopadnę. Teraz wracam do karczmy, muszę odpocząć.
Do góry
Autor
RE: Leśne Potyczki
Medana Użytkownik
  • Postów: 83
  • Skąd:
Dodane dnia 27-12-2010 11:38
Próbował wstać, ale nogi się pod nim ugięły, więc chwyciłam go szybko. Przeklnął cicho pod nosem, ale ja nie zwracałam uwagi na jego marudzenie. Narzuciłam na niego płaszcz, który przezornie zabrałam i powoli prowadziłam do karczmy.
- Jesteś naga. - mruknął Kalt.
- Nie przeszkadza mi to. - wzruszyłam ramionami - Pamiętaj, że nie obchodzą mnie sprawy i pojęcia, zachowania, typowo ludzkie.
Zapadła cisza, którą dopiero po chwili przerwał Kalt.
- Jak to jest? - zapytał, opierając się na mnie ciężko i trzymając płaszcz - Kiedy śniłem, ty byłaś przy mnie i przez moment dotknąłem twojej duszy. Ty... nic nie czujesz.
Zatrzymałam się nagle i spojrzałam na niego spokojnie, z uwagą.
- Nie wiem, jak ci to wytłumaczyć, Kalcie. - znów smak jego imienia był dziwny - Nie czuję, nie potrafię, nie znam uczuć. Rozumiem ich pojęcia, potrafi powiedzieć "miłość", "zazdrość", "strach" i takie tam. Ale ich nie czuję. - wznowiłam marsz, uważając na Kalta - W środku jestem pusta. Zwykła skorupa, nic więcej.
- Tak jest z każdym Wojownikiem? - dopytywał się. Chyba chciał wykorzystać tę chwilę, gdy otwierałam się na niego. Rozumiałam to, niech wie.
- Z każdym. Bez wyjątku. Jesteśmy potworami do zabijania, bohaterze-magu. Nie pytaj o więcej.
W karczmie położyłam go wygodnie na łóżku i nakazałam zostać. Wtedy zawołał mnie Arionell i stało się to, co się stało, a co osobiście podsumowałam wzruszeniem ramion i stwierdzeniem, że uczucia naprawdę są okropną słabością innych istot.
Wróciłam do Kalta i siadłam na krześle niedaleko jego łóżka.
- Będziesz tutaj tak siedzieć? - zapytał się.
- Tak, poczuwam przy tobie. Różne rzeczy mogą się dziać. - mruknęłam. - Ale nie bój się. I wiesz co... całkiem niezły jesteś w sztukach alkowy. - mrugnęłam do niego z bezczelnym uśmiechem.
Jestem tylko słowem
Wypowiedzianym
Drżącym głosem
W niepewności trwam
Zamgloną pamięcią nie sięgam już wstecz
Do góry
Autor
RE: Leśne Potyczki
Arionell Użytkownik
  • Postów: 25
  • Skąd:
Dodane dnia 27-12-2010 21:08
Zmarznięty obudziłem się w leśnym zagajniku, nieopodal karczmy Norberta. Na duszy czułem niewiarygodną ulgę… Pozbyłem się demona. Zupełnie jakby ciężki głaz spadł mi z serca, problem w tym iż ostatnie słowa Stwórcy dały mi kolejny powód do smutku.
Być może nawet większy.
W prawej dłoni zaciskałem rękojeść miecza o grafitowym ostrzu i błękitnej rękojeści. W jego klindze mienił się czarny kamień z zaklętym w środku Czarnym Duchem.
W lewej dłoni ściskałem różę. Wyjątkowo piękną.
Pomaszerowałem w kierunku karczmy. Kiedy przeszedłem próg zobaczyłem, że w środku nikogo niema, prócz Norberta, który obrzucił mnie spojrzeniem przepełnionym strachem. Bez większych wyjaśnień podszedłem do lady i poprosiłem o najmocniejszy alkohol jaki miał. Rogaty barman znał się na ludziach – wiedział, kiedy nie należy zadawać pytań.
Miałem zamiar się upić. Tak też zrobiłem.
Do góry
Autor
RE: Leśne Potyczki
mariamagdalena Użytkownik
  • Postów: 1075
  • Skąd: Vratislavia / Tel Aviv
Dodane dnia 27-12-2010 21:33
Bogini korzystała z kresu Vayyati. Noc minęła i powrócić musiał zwykły tok zdarzeń. Zasunęła zasłony i na łożu odwróciła się plecami do okna, jakby to miało pomóc. Nie widzę więc nie ma.
Gwiazda Poranna przecinała niebo, w wiecznej pogoni za ukochanym Wieczornikiem. Kolejni cierpiący, oddzieleni niemożliwością. Też nienawidzili świata.
Świt nastawał.
Arionell spał, zapity w trupa. Nie mógł poczuć zaciśniętej ciasno złotej obręczy na swoim sercu. Ale umiałby nazwać ten fizyczny ból odbiciem tęsknoty. Znał go z metalicznego altu Pani Bogactw. Ta świadomość nie pomogłaby mu. Ale sen koił ból.
Medana poczuła mosiężny uścisk bardzo dobrze. Zabolało, aż krzyknęła, z pierwszym promieniem Gwiazdy. Z tym, że nie umiała tego nazwać. Ani zrozumieć. Dusiło w cholerę. Niestety, tej legendy nie znała.
Słońce świeciło jasno.
Miedziana Bogini płakała bez łez w pachnące deszczem prześcieradło.
Poetka. Prozaiczka.
Poetka prozaiczna.
Do góry
Autor
RE: Leśne Potyczki
Arionell Użytkownik
  • Postów: 25
  • Skąd:
Dodane dnia 29-12-2010 23:14
Stado rozwścieczonego bydła galopowało pod moją czaszką, tratując swymi kopytami delikatną tkankę mózgu, znacząc ją krwawymi śladami. Miałem wrażenie tak jakby moja świadomość stała się wyschniętym, wymiętolonym liściem, który leci sobie beztrosko w przestworzach. Z jednej strony było mi wszystko jedno, czułem lekkość… Z drugiej chciałem żeby to wszystko jedno już się skończyło.
Miałem ochotę zniszczyć dar od Stwórcy i palnąć sobie mieczem, w ten obrzmiały huczący od bólu łeb. Chciałem to zrobić, pomimo wielkiej wdzięczności jaką odczuwałem do tego Boga… Takiego Boga, którego pisze się przez duże B ze względu na szacunek.
Czy ciemność kiedykolwiek zejdzie ze ścieżki mojego życia? – zadawałem sobie pytanie, przecierając dłońmi zaczerwienione oczy. Byłem w podróży już od tak dawna, od momentu kiedy razem z Borsenem, Malakiem, Ironem i tym przeklętym południowcem Orumanem wyruszyliśmy do Trenwoldu. Kiedy to było? Lata temu? Dla mnie wydawało się to innym stuleciem, ba! Inną epoką…
I od tego czasu wciąż w drodze, bez wytchnienia, bez chwili w której mógłbym bezpiecznie złożyć głowę i nie martwić się o jutro. Patrzeć na kolejny dzień bez lęku.
Przemierzałem krainy o jakich ciotka snuła mi bajki na dobranoc, nawet nie sądziłem, że one naprawdę istnieją…
Doszedłem do stanu do jakiego dochodzi zaszczute, ścigane zwierze, osaczone przez myśliwych… Czułem na swym ramieniu dusze ludzi dawno nieżyjących. Czasem spoglądałem za siebie i widziałem rzędy bladych, wystraszonych twarzy, płaczących krwawymi łzami. Oni wszyscy, bez wyjątku, starzy, młodzi i dzieci zadawali jedno proste pytanie: czemu sprowadziłem do ich domu śmierć?
A ja nie potrafię im na to odpowiedzieć i czuję, że moim obowiązkiem jest do nich dołączyć…
Trzymam się jednak kurczowo życia, jak zwiędły listek trzyma się gałązki drzewa podczas trwania późnej jesieni. Kolejny podmuch bezlitosnego wiatru potrząsnął moją wolą pozostania na tym świecie. Ostatni promyk światła zgasł, przysłonięty grubą chmura.
ONA już nigdy nie będzie moja…
Sabra pokocha innego, nim zdążę wrócić do Anemondaru, sam Stwórca mi o tym powiedział w ostatnim zdaniu rozmowy jaką przeprowadziliśmy. Tą jedną informacją los wyssał ze mnie ostatnie pragnienie życia.
Do góry
Autor
RE: Leśne Potyczki
mariamagdalena Użytkownik
  • Postów: 1075
  • Skąd: Vratislavia / Tel Aviv
Dodane dnia 30-12-2010 02:26
Prawo szali spełniało się w życiu Ariona. Bogini dorzuciła chyba jeszcze parę monet czasu które przeważyły języczek wagi.
Nuciła jakąś pieśń o niespełnieniu mimo słabości i bólu.
Nie oszukał jej. Nie oszukał losu. Upragniona uśmiechnęła się słabo Przyczyna wiedziała co robi. Zawsze.
Uścisk zapłonął jeszcze raz w jego ciele.
O tak, to też nie dodawało chęci życia.

Poetka. Prozaiczka.
Poetka prozaiczna.
Do góry
Autor
RE: Leśne Potyczki
Medana Użytkownik
  • Postów: 83
  • Skąd:
Dodane dnia 30-12-2010 17:17
Zostawiłam Kalta, aby spał i postanowiłam się przejść. Mój wyczulony do granic możliwości słuch z pewnością pozwoliłby mi szybko zareagować nawet na cichy jęk. Lekko zeszłam po schodach i wzięłam od Norberta kufel piwa.
Kiedy opierałam się o ścianę karczmy, spoglądając w niebo, wiatr przyniósł mi zapach Arionella. Zmieniony w jakiś dziwaczny sposób, ale wciąż rozpoznawalny.
Zatrzymał się w pewnej odległości.
- Rzucenie się na mój miecz nie było aż takim dobrym pomysłem. - powiedziałam wyraźnie i wiedziałam, że mnie słyszy - Toczono o mnie wojny i umierano, nawet walczyłam z niejednym szaleńcem, aby mu wybić z łba zaloty, ale coś takiego zdarzyło się pierwszy raz. - upiłam łyk piwa - Plus za zaskoczenie mnie swoim postępowaniem. - uśmiechnęłam się lekko.
Jestem tylko słowem
Wypowiedzianym
Drżącym głosem
W niepewności trwam
Zamgloną pamięcią nie sięgam już wstecz
Do góry
Autor
RE: Leśne Potyczki
Arionell Użytkownik
  • Postów: 25
  • Skąd:
Dodane dnia 30-12-2010 20:03
- Nie dziwię się, że toczono o ciebie bitwy – powiedziałem cichym, wypranym z uczuć głosem. Mój świat legł w gruzach, grzebiąc pod sobą poranione serce. W tamtej chwili traktowałem rzeczywistość z dystansem; jakbym był jedynie widzem własnego życia, stojącym z boku. Słowa Medany docierały do mojego umysłu jak echo, ledwo przebijając się przez grubą skorupę zobojętnienia.
- Co do tego czy rzucenie się na twój miecz było złym pomysłem… - kontynuowałem pozostając poza zasięgiem wzroku kobiety. – Myślę, że złym pomysłem było to co zrobiłem zaraz po.
Do góry
Autor
RE: Leśne Potyczki
Aleksander Sarota Użytkownik
  • Postów: 88
  • Skąd:
Dodane dnia 31-12-2010 14:05
Nie wiem ile czasu spałem, ale gdy obudziłem się wciąż byłem zmęczony i nawet na jawie czułem na sobie spojrzenie mrocznej Otchłani.
Zszedłem na dół.
- Witaj, Kalcie.
- Witaj, Norbercie. Duży dziś ruch?
- Krasnoludy przybyły z daleka. Dużo płacą jak na stworzenia wyjątkowo skąpe.
- Mi daj wino grzane i trochę kurzego mięsa. Też dobrze zapłacę, choć moje sakiewki chorują na jakąś nieznaną chorobę. Kurczą się z dnia na dzień, chudną...
- Może chciałbyś u mnie popracować?
- Mam zabawiać ludzi sztuczkami magicznymi?
- Na pewno ruch byłby wtedy większy.
- Przemyślę to - obiecałem i zbliżyłem się do stolika Medany.
Do góry
Autor
RE: Leśne Potyczki
Medana Użytkownik
  • Postów: 83
  • Skąd:
Dodane dnia 05-01-2011 12:01
Zaśmiałam się serdecznie na słowa Arionella, odrzucając głowę do tyłu.
- Nowy towarzyszu. - powiedziałam spokojnie, sącząc piwo - Nigdy niczego nie żałuj, życie jest zbyt piękne, aby czegokolwiek żałować, rozumiesz? Zabijaj, morduj, gwałć, kradnij, żryj i pij na umór, ale nie żałuj tego. - wzruszyłam ramionami - Nie próbuj naprawiać błędów, bo one i tak pozostaną w pamięci, nie odmawiaj sobie niczego.
Pan nagle zjawił się na moim ramieniu, przybierając formę małego smoka, którą tak lubił. W zapachu mężczyzny poczułam lekkie zdziwienie, ale nie strach.
- To bóg? - zapytał się.
- Tak, bóg gniewu Nirru, wszelkiej złośliwości i nienawiści też. Ach, Arionellu, zapomniałabym. - odwracałam się już, aby wrócić do karczmy i stanęłam w snopie światła, rzucanym przez otwarte drzwi, odchylając lekko głowę - Gdybyś chciał spędzić ze mną noc, nie bój się zapytać, w tych sprawach nie gryzę. Jeżeli nie lubisz.
Wróciłam do środka i usiadłam przy jednym stoliku. Po chwili podszedł do mnie Kalt.
- Jak się czujesz, bohaterze-magu? - zapytałam z uśmiechem, głaszcząc Pana.
Jestem tylko słowem
Wypowiedzianym
Drżącym głosem
W niepewności trwam
Zamgloną pamięcią nie sięgam już wstecz
Do góry
  • Skocz do forum:
Polecane
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]